lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 257

zrąb skalny, westchnął jak dziecko, które usypia po długim płaczu, i usnął.
I wnet opadły go widzenia. Zdawało mu się, że wśród nocy niesie na ręku Ligię przez nieznaną
winnicę, a przed nim idzie Pomponia Grecyna z kagankiem w ręku i świeci. Jakiś głos, jakby głos
Petroniusza, wołał za nim z daleka: „Wróć się!” Lecz on nie zważał na owo wołanie i szedł dalej za
Pomponią, póki nie doszli do chaty, w której progu stał Piotr Apostoł. Wówczas on pokazał mu Ligię
i rzekł: „Idziemy z areny, panie, ale nie możemy jej obudzić, zbudź ty ją”. Lecz Piotr odpowiedział:
„Chrystus sam przyjdzie ją zbudzić!”
Potem obrazy poczęły mu się mieszać. Widział przez sen Nerona i Poppeę trzymającą na ręku
małego Rufiusa ze skrwawionym czołem, które obmywał Petroniusz, i Tygellina posypującego
popiołem stoły zastawione kosztownymi potrawami, i Witeliusza pożerającego owe potrawy, i
mnóstwo innych augustianów siedzących przy uczcie. On sam spoczywał przy Ligii; lecz między
stołami chodziły lwy, którym z płowych bród ściekała krew. Ligia prosiła go, by ją wyprowadził, a
jego ogarnęła bezwładność tak straszna, iż nie mógł się nawet poruszyć. Za czym w widzeniach jego
nastał bezwład jeszcze większy i wreszcie wszystko zapadło w ciemność zupełną.
Z głębokiego snu zbudził go dopiero żar słoneczny i okrzyki, które rozległy się tuż obok miejsca, na
którym siedział. Winicjusz przetarł oczy: ulica roiła się od ludzi, lecz dwaj biegacze, przybrani w żółte
tuniki, rozsuwali długimi trzcinami tłum, krzycząc i czyniąc miejsce dla wspaniałej lektyki, którą
niosło czterech silnych niewolników egipskich.
W lektyce siedział jakiś człowiek przybrany w białe szaty, którego twarzy nie było dobrze widać,
albowiem tuż przy oczach trzymał zwój papirusu i odczytywał coś pilnie.
— Miejsce dla szlachetnego augustianina! — wołali biegacze.
Ulica była jednak tak natłoczona, że lektyka musiała się na chwilę zatrzymać. Wówczas augustianin
opuścił niecierpliwie zwój papieru i wychylił głowę wołając:
— Rozpędzić mi tych nicponiów! Prędzej!
Nagle, spostrzegłszy Winicjusza, cofnął głowę i podniósł szybko do oczu zwój papieru.
A Winicjusz przeciągnął ręką po czole sądząc, że śni jeszcze.
W lektyce siedział Chilo.
Tymczasem biegacze utorowali drogę i Egipcjanie mieli ruszyć naprzód, gdy nagle młody trybun,
który w jednej chwili zrozumiał wiele rzeczy przedtem dla niego niezrozumiałych, przybliżył się do
lektyki.
— Pozdrowienie ci, Chilonie! — rzekł.
— Młodzieńcze — odpowiedział z godnością i dumą Grek, usiłując swej twarzy nadać wyraz
spokoju, którego w duszy nie miał — witaj, ale mnie nie zatrzymuj, gdyż śpieszę się do przyjaciela
mego, szlachetnego Tygellina.
A Winicjusz, chwyciwszy za krawędź lektyki, pochylił się ku niemu i patrząc mu wprost w oczy, rzekł
zniżonym głosem:
— Tyś wydał Ligię?…
— Kolosie Memnona! — zawołał z przestrachem Chilo.
Lecz w oczach Winicjusza nie było groźby, więc strach starego Greka przeszedł szybko. Pomyślał, że
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional