Puść wasza książęca mość ze mną moją chorągiew, to i wojna się zacznie!
- Twoja chorągiew tu mi potrzebna przeciw wewnętrznemu nieprzyjacielowi.
- Toż to i ból, toż to i męka w Kiejdanach z założonymi rękoma stróżować albo się za
jakim Wołodyjowskim uganiać, którego by się przy strzemieniu za towarzysza mieć wolało.
- Ja funkcję dla ciebie mam - rzekł książę. - Pod Wilno cię nie puszczę ani chorągwi ci
nie dam. Jeżeli zaś wbrew mojej woli postąpisz i zebrawszy watahę pojedziesz, to wiedz,
że tym samym przestaniesz mi służyć.
- Ale ojczyźnie się przysłużę.
- Ten ojczyźnie służy, kto mnie służy. Jużem cię o tym przekonał. Przypomnij sobie także,
żeś mi zaprzysiągł. Na koniec, gdy na wolentariusza wyjdziesz, to zarazem wyjdziesz spod
mojej inkwizycji, a tam sądy z wyrokami na cię czekają... Dla własnego dobra nie
powinieneś tego czynić.
- Co tam teraz sądy znaczą!
- Za Kownem nic, ale tu, gdzie jeszcze kraj spokojny, nie ustały dotąd funkcjonować.
Możesz się wprawdzie nie stawić, ale wyroki zapadną i będą nad tobą ciążyły aż do
spokojniejszych czasów. Kogo raz do trąby włożą, temu i w dziesięć lat przypomną, a już
szlachta laudańska przypilnuje, by ci nie przepomniano.
- Źeby prawdę waszej książęcej mości powiedzieć, jak przyjdzie pokuta, to się i poddam.
Dawniej gotów byłem z całą Rzecząpospolitą wojnę prowadzić i z wyroków tyle sobie robić,
ile nieboszczyk, pan Łaszcz, który kazał sobie nimi delię podszyć... Ale teraz jakowaś
bolączka wyrosła mi na sumieniu. Człek się boi zabrnąć dalej, niżby chciał, i niepokój
duszny o wszystko go toczy.
- Taki żeś skrupulat? Ale mniejsza z tym ! Powiedziałem ci, że jeśli chcesz stąd jechać,
to funkcję dla ciebie mam i bardzo zacną. Ganchof mi o nią w oczy lezie i przymawia się
każdego dnia. Już myślałem, żeby mu ją dać... Wszelako nie może to być, gdyż trzeba mi
tam kogoś znacznego, z nie lada jakim nazwiskiem i nie obcym, ale polskim, które by samo
przez się świadczyło, że nie wszyscy mnie opuścili i że są jeszcze możni obywatele,
którzy ze mną trzymają... Tyś mi wraz do tego, ile że i fantazję masz dobrą, i wolisz,
żeby się tobie kłaniano, niż żebyś sam się miał kłaniać.
- O co idzie waszej książęcej mości?
- Trzeba jechać w dalszą podróż...
- Dziś gotowym !
- I swoim kosztem, bo u mnie z pieniędzmi kuso. Jedne intraty nieprzyjaciel zajął, drugie
swoi pustoszą, a wszystko nie dochodzi w porę; całe zaś wojsko, które przy mnie jest,
przeszło teraz na mój koszt. Pewnie mi pan podskarbi, który u mnie pod kluczem siedzi,
grosza nie użyczy, raz dlatego, żeby nie chciał, po wtóre, że sam nie ma. Co jest grosza
publicznego, to biorę nie pytając; ale siłaż to go jest? od Szwedów zaś wszystkiego
prędzej dostaniesz niż pieniędzy, bo im się samym na widok każdego szeląga ręce trzęsą.
- Wasza książęca mość niepotrzebnie się nad tym rozwodzi! Jeśli pojadę,