lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 248

To rzekłszy pan Szczaniecki odsunął z łoskotem krzesło, wstał i wyszedł z sali.
- Win najlepszych, jakie są w piwnicach! - zakrzyknął książę.
Pan marszałek pobiegł spełnić rozkazy. W sali zawrzało jak w ulu. Gdy pierwsze wrażenie
minęło, szlachta poczęła rozprawiać nad wiadomościami i dyskutować. Wypytywano pana
Suchańca o szczegóły z Podlasia i przyległego Mazowsza, które już Szwedzi zajęli.
Po chwili wtoczono do sali smoliste ankary i poczęto odbijać w nich gwoździe. Humory
ożywiły się i stopniowo stawały się coraz lepsze.
Coraz częstsze głosy jęły powtarzać: ?Stało się! nie ma już rady!"-"Może będzie lepiej!
Trzeba się zgodzić z fortuną!" - ?Książę nie da nas ukrzywdzić!" -?Lepiej nam niż
innym... Niech żyje Janusz Radziwiłł, wojewoda nasz, hetman i książę!"
- Wielki książę litewski! - krzyknął znowu pan Jurzyc.
Ale tym razem nie odpowiedziało mu już milczenie ani śmiech - owszem, kilkadziesiąt
zachrypłych gardzieli ryknęło naraz:
- Źyczym tego! Z serca i duszy życzym! Niech nam żyje! Niech panuje!
Magnat wstał z twarzą czerwoną jak szmat purpurowy.
- Dziękuję wam, panowie bracia!... - rzekł poważnie.
W sali od świateł i oddechów ludzkich uczyniło się duszno jak w łaźni.
Panna Aleksandra przechyliła się przez Kmicica ku miecznikowi rosieńskiemu.
- Słabo mi - rzekła - chodźmy stąd.
Jakoż twarz jej była blada, a na czole lśniły krople potu.
Lecz miecznik rosieński rzucił niespokojnym wzrokiem na hetmana w obawie, czy mu
porzucenie stołu nie będzie za złe poczytane. W polu był to odważny żołnierz, lecz z
całej duszy bał się Radziwiłła.
Tymczasem, na domiar złego hetman rzekł w tej chwili :
- Wróg mój, kto ze mną wszystkich toastów do dna nie spełni, bom dziś wesół!
- Słyszałaś? -rzekł miecznik.
- Stryju, ja nie mogę dłużej, mnie słabo! - rzekła błagalnym głosem Oleńka.
- To odejdź sama - odpowiedział miecznik.
Panna wstała usiłując wymknąć się tak, aby niczyjej uwagi nie zwrócić; lecz sił jej
brakło i chwyciła w niemocy za poręcz krzesła.
Nagle objęło ją silne rycerskie ramię i podtrzymało już prawie mdlejącą.
- Ja waćpannę odprowadzę! - rzekł pan Andrzej.
I nie pytając o pozwolenie objął jej kibić jakoby żelazną obręczą, lecz ona ciężyła mu
coraz bardziej, wreszcie nim doszli do drzwi, zwisła bezwładnie na jego ramieniu.
Wówczas on wziął ją na ręce, tak lekko jak dziecko, i wyniósł z sali.
Rozdział XXIII
Tegoż wieczora, po skończonej uczcie, pan Andrzej pragnął koniecznie widzieć się z
księciem, ale odpowiedziano mu, że książę zajęty jest tajemną rozmową z panem Suchańcem.
Przyszedł więc nazajutrz z rana i natychmiast został przed oblicze pańskie przypuszczony.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional