żeby oni ci ciężcy byli. Gdyby tu jakieś niesnaski powstały, tedyby mogli słowo rzec, ale
tak mniemam, że wszystko pójdzie zgodnie i spokojnie, a wtedy taka to będzie opieka,
jakby jej nie było...
On pomilczał jeszcze chwilę, potem ręką kiwnął i rzekł:
- Prawdać to, że ślub wszystko zakończy. Nie ma się o co spierać, niech jeno siedzą
spokojnie i nie wtrącają się do mnie, bo dalibóg, nie dam sobie w wąsy dmuchać; zresztą,
mniejsza o nich! Przyzwól waćpanna na ślub prędki, to będzie najlepiej!
- Nie wypada teraz o tym mówić w czasie żałoby...
- Aj! a długo będę musiał czekać?
- Sam dziaduś napisał, żeby nie dłużej jak pół roku.
- Wyschnę do tego czasu jak trzaska. Ale się już nie gniewajmy. Jużeś waćpanna tak
zaczęła na mnie surowie spoglądać jak na winowajcę. Bogdajże cię, mój królu złoty! Com ja
winien, kiedy natura we mnie taka: gdy mnie gniew na kogo uchwyci, to bym go rozdarł, a
gdy przejdzie, to bym zszył!
- Strach z takim żyć - odrzekła już weselej Oleńka.
- No! zdrowie waćpanny! Dobre to wino, a u mnie szabla i wino to grunt. Jaki tam strach
ze mną żyć! Waćpanna to mnie usidlisz swoimi oczami i w niewolnika obrócisz, mnie, którym
nikogo nad sobą znosić nie chciał. Ot, i teraz! wolałem z chorągiewką na własną rękę
chodzić niż panom hetmanom się kłaniać... Mój królu złoty! jeślić się co we mnie nie
spodoba, to i przebacz, bom się manier pod harmatami uczył, nie we fraucymerach - w
zgiełku żołnierskim, nie przy lutni. U nas tam niespokojna strona, szabli z ręki nie
popuść. Toteż, choć tam i kondemnatka jaka na kim cięży, choć go i wyrokami ścigają - nic
to! Ludzie go szanują, byle fantazję miał kawalerską. Exemplum: moi kompanionowie, którzy
gdzie indziej dawno by w wieżach siedzieli... swoją drogą godni kawalerowie! Nawet
białogłowy u nas w butach i przy szabli chodzą i partiom hetmanią, jako pani Kokosińska,
stryjna mego porucznika, czyniła; która teraz kawalerską śmiercią poległa, a synowiec pod
moją komendą za nią się mścił, choć jej za życia nie kochał. Gdzie nam dworności się
uczyć, choćby największym familiantom? Ale to rozumiemy: wojna - to stawać, sejmik - to
gardłować, a mało języka - to dalejże szablą! Ot, co jest! takiego mnie nieboszczyk
podkomorzy poznał i takiego dla waćpanny wybrał!
- Jam zawsze za wolą dziadusia szła chętnie - odparła spuszczając oczy panienka.
- A dajże jeszcze rączyny ucałować, moja słodka dziewczyno! Dalibóg, okrutnieś mi do
serca przypadła. Tak mnie sentyment rozebrał, że nie wiem, jak do owego Lubicza trafię,
któregom jeszcze nie widział.
- Dam waćpanu przewodnika.
- Ej, obejdzie się. Już ja przywykłem tłuc się po nocach. Mam pachołka z Poniewieża,
który powinien drogę znać. A tam mnie Kokosiński z kompanami czeka... wielcy to
familianci u nas Kokosińscy, którzy się Pypką pieczętują... Tego niewinnie bezecnym
ogłoszono za to, że panu Orpiszewskiemu dom spalił i dziewkę porwał, a ludzi wyciął...