- Już też, panie mieczniku, zgoła to nie przeszkoda, bo przecież ichmościowie księciu
panu ustÄ…piÄ….
- Sami mamy języki w gębie i możemy za siebie odpowiadać! - rzekł pan Chudzyński.
- Nie czekając, co kto o nas postanowi! - dodał pan Dowgird z Plemborga.
- Widzisz, panie mieczniku - odrzekł Kmicic udając, że bierze za dobrą monetę burkliwe
słowa szlachty - wiedziałem, że polityczni to kawalerowie. Zresztą, by im w czym nie
ubliżyć, proszę ich także w imieniu księcia do Kiejdan.
- Zbytek Å‚aski! -odrzekli obaj - mamy co innego do roboty.
Kmicic spojrzał na nich szczególnym wzrokiem, a potem rzekł zimno, jak gdyby do czwartej
jakiejÅ› osoby:
- Gdy książę prosi, nie wolno odmawiać!
Na to tamci podnieśli się z krzeseł.
- Więc to przymus? -rzekł pan miecznik.
- Panie mieczniku dobrodzieju - odparł żywo Kmicic. - Tamci ichmościowie pojadą, czy
chcą, czy nie chcą, bo mnie się tak spodobało, ale względem waszmości nie chcę siły
używać i proszę najuprzejmiej, byś woli księcia zadość uczynić raczył. Ja jestem na
służbie i mam rozkaz waćpana przywieźć, ale póki nie stracę nadziei, że prośbą coś
wskóram, póty prosić nie przestanę... i na to waszmości przysięgam, że włos ci tam z
głowy nie spadnie. Książę chce się rozmówić z tobą i chce, abyś w tych czasach
niespokojnych, w których nawet chłopstwo w kupy zbrojne się zbiera i rabuje, w Kiejdanach
zamieszkał. Ot, cała rzecz! Będziesz tam waćpan traktowany z należytym szacunkiem, jako
gość i przyjaciel, dajęć na to parol kawalerski.
- Jako szlachcic protestuję! - rzekł pan miecznik - i prawo mnie broni !
- I szable! -zakrzyknęli Chudzyński i Dowgird.
Kmicic począł się śmiać, zmarszczył brwi i rzekł:
- Waćpanowie, schowajcie te szable, bo każę obydwóch pod stodołą postawić i kulą w łeb!
Na to struchleli tamci i poczęli spoglądać na siebie i na Kmicica, a pan miecznik
zakrzyknÄ…Å‚:
- Gwałt najokropniejszy przeciw wolności szlacheckiej, przeciw przywilejom!
- Nie będzie gwałtu, jeżeli waszmość dobrowolnie usłuchasz - odparł Kmicic - i masz
waszmość w tym dowód, żem dragonów we wsi zostawił, a przybyłem tu sam prosić cię jako
sąsiada do sąsiada. Nie chciejże odmawiać, bo czasy teraz takie, że trudno mieć wzgląd na
odmowę. Sam książę waszmości się z tego wyekskuzuje, i bądź pewien, że przyjęty będziesz
jak sąsiad i przyjaciel. Zrozum i to, że gdyby miało być inaczej, tedy wolałbym sto razy
dostać kulą w łeb niż tu po waćpana przyjeżdżać. Włos nie spadnie z żadnej
billewiczowskiej głowy, pókim żyw! Pomyśl waćpan, ktom jest, wspomnij na pana
Herakliusza, na jego testament i zastanów się, czyby książę hetman mnie wybrał, gdyby
nieszczerze z waszmością zamierzał postąpić.
- To czemu gwałtu używa, czemu pod przymusem mam jechać?... Jakże to mam mu zaufać, gdy