widok usypanych szańczyków i stojących na nich dział
polowych. Tego samego dnia jeszcze oglądał je razem z Ganchofem, a wieczorem rzekł doń :
- Na własny to domysł zrobił, bez mojego rozkazu, a tak dobrze je usypał, że długo by tu
się nawet przeciw artylerii bronić można. Jeśli ten człowiek nie skręci karku za młodu,
to może pójść wysoko.
Był i drugi człowiek, na wspomnienie którego nie mógł się oprzeć hetman pewnego rodzaju
podziwowi, ale podziw ów mieszał się z wściekłością, gdyż człowiekiem owym był pan Michał
Wołodyjowski.
- Prędko bym z buntem skończył - mówił do Ganchofa - gdybym miał dwóch takich sług...
Kmicic może jeszcze rzutniejszy, ale nie ma tego doświadczenia - i tamten w szkole
Jeremiego za Dnieprem wychowany.
- Wasza książęca mość nie każe go ścigać? - pytał Ganchof.
Książę spojrzał nań i rzekł z przyciskiem:
- Ciebie pobije, przede mnÄ… ucieknie.
Po chwili jednak zmarszczył czoło i rzekł:
- Tu teraz wszystko spokojnie, ale trzeba nam będzie na Podlasie wkrótce ruszyć, z
tamtymi skończyć.
- Wasza książęca mość! -rzekł Ganchof - jak tylko nogą stąd ruszymy, wszyscy tu za broń
przeciw Szwedom pochwycÄ….
- Jacy wszyscy?
- Szlachta i chłopstwo. A zarazem, nie poprzestając na Szwedach, przeciwko dysydentom się
zwrócą, naszym bowiem wyznawcom całą winę tej wojny przypisują, żeśmy to do
nieprzyjaciela przeszli, a nawet go sprowadzili.
- Idzie mi o brata Bogusława. Nie wiem, czy sobie tam, na Podlasiu, z konfederatami da
radÄ™.
- Idzie o Litwę, by ją w posłuszeństwie nam i królowi szwedzkiemu utrzymać.
Książę począł chodzić po komnacie mówiąc:
- Gdyby Horotkiewicza i Jakuba Kmicica jakim sposobem dostać w ręce!... Dobra mi tam
zajadÄ…, zniszczÄ…, zrabujÄ…, kamienia na kamieniu nie zostawiÄ….
- Chybaby się z generałem Pontusem porozumieć, by tu wojska na ten czas, gdy my będziem
na Podlasiu, jak najwięcej przysłał.
- Z Pontusem... nigdy! - odrzekł Radziwiłł, któremu fala krwi napłynęła do głowy. -
Jeżeli z kim, to z samym królem. Nie potrzebuję ze sługami traktować, mogąc z panem.
Gdyby król dał rozkaz Pontusowi, aby mi ze dwa tysiące jazdy przysłał pod rękę, to co
innego... Ale Pontusa nie będę o to prosił. Trzeba by kogo wysłać do króla, czas z nim
samym układy zacząć.
Chuda twarz Ganchofa zarumieniła się z lekka, a oczy zaświeciły mu się z żądzy.
- Gdyby wasza książęca mość rozkazała...
- To ty byś pojechał, wiem; ale czybyś dojechał, to inna rzecz. Waść jesteś Niemiec, a