Harasimowicza wysłaliśmy do Zabłudowa z instrukcjami, jak ma sobie z tamtymi
konfederatami poczynać. Stryjeczny twój, Jakub, wielką ma między nimi powagę, do którego
napisz, jeśli myślisz, że pismem coś z nim wskórać możesz.
OznajmiajÄ…c ci statecznÄ… Å‚askÄ™ naszÄ…, boskiej opiece ciÄ™ polecamy."
Kmicic przeczytawszy ów list kontent był w duszy, że pułkownikom udało się wymknąć z rąk
szwedzkich, i życzył im po cichu, aby i z radziwiłłowskich wymknąć się mogli - jednakże
spełnił wszystkie rozkazy książęce: jazdę odesłał, piechotą Kiejdany obsadził, a nawet
szańczyki wedle zamku i miasta sypać począł obiecując sobie w duszy zaraz po ukończeniu
tej roboty do Billewicz po pana miecznika i dziewczynę ruszyć.
- Przymusu nie użyję, chyba w ostateczności - mówił sobie - a w żadnym razie nie będę na
Oleńkę nastawał. Zresztą nie moja wola, tylko książęcy rozkaz! Nie przyjmie mnie ona
wdzięcznie, wiem o tym, ale Bóg da, że się z czasem o moich intencjach przekona, jako że
nie przeciw ojczyźnie, ale dla ratunku jej Radziwiłłowi służę.
Tak rozmyślając pracował gorliwie nad umocnieniem Kiejdan, które w przyszłości rezydencją
jego Oleńki być miały.
Tymczasem pan Wołodyjowski umykał przed hetmanem, a hetman go gonił zaciekle. Było jednak
panu Michałowi za ciasno, bo od Birż posunęły się ku południowi znaczne oddziały wojsk
szwedzkich, wschód kraju zajęty był przez zastępy carskie, a na drodze do Kiejdan czyhał
hetman.
Pan Zagłoba bardzo nierad był z takowego stanu rzeczy i coraz częściej zwracał się do
pana Wołodyjowskiego z pytaniami:
- Panie Michale, na miłość boską, przebijem się czy nie przebijem?
- Tu o przebiciu się i mowy nie ma I - odpowiadał mały rycerz. - Wiesz waszmość, że mnie
tchórzem nie podszyto i uderzę, na kogo chcesz, choćby na samego diabła... Ale hetmanowi
nie zdzierżę, bo nie mnie się z nim równać!... Sameś rzekł, iż my okonie, a on szczuka.
Uczynię, co w mojej mocy, aby się wymknąć, ale jeśli do bitwy przyjdzie, tedy mówię
otwarcie, że on nas pobije.
- A potem każe pośrutować i psom da. Dla Boga! w każde inne ręce, byle nie w
radziwiłłowskie!... A czy by już w takim razie nie lepiej do pana Sapiehy nawrócić?
- Teraz już za późno, bo nam i hetmańskie wojska, i szwedzkie drogę zamykają.
- Diabeł mnie skusił, żem do Radziwiłła Skrzetuskich namówił! -desperował pan Zagłoba.
Lecz pan Michał nie tracił jeszcze nadziei, zwłaszcza że szlachta i chłopstwo nawet
ostrzegało go o ruchach hetmańskich, wszystkie bowiem serca odwróciły się były od
Radziwiłła. Wykręcał się więc pan Michał, jak umiał, a świetnie umiał, albowiem niemal od
dziecinnych lat wezwyczaił się do wojen z Tatarami i Kozakami. Sławnym go też uczyniły
niegdyś w wojsku Jeremiego owe pochody przed czambułami, podjazdy, niespodziane napady,
błyskawicowe zwroty, w których nad innymi oficerami celował.
Obecnie zamknięty między Upitą i Rogowem z jednej strony a Niewiażą z drugiej, kluczył na
przestrzeni kilku mil unikając ciągle bitwy, męcząc radziwiłłowskie chorągwie, a nawet