Wytknąwszy głowę, milczkiem słuchał ich rozmowy
I podał im nareszcie filiżanki spodek
Pełen biszkoktów, mówiąc: <A ja wam też opowiem historią ciekawą
Sporu, który miał bitwą zakończyć się krwawą,
Gdy polujący w głębi Nalibockich lasów
Rejtan wypłatał sztukę książęciu Denassów.
Tej sztuki omal własnym nie przypłacił zdrowiem;
Jam kłótnię panów zgodził, jak to wam opowiem>>.
Ale Wojskiego powieść przerwali kucharze
Pytając, komu serwis ustawiać rozkaże.
Wojski odszedł, a starcy, zaczerpnąwszy miodu,
Zadumani zwrócili oczy w głąb ogrodu,
Gdzie ów dorodny ułan rozmawiał z panienką.
Właśnie ułan ująwszy jej dłoń lewą ręką
(Prawą miał na temlaku, widać, że był ranny),
Z takimi odezwał się słowami do panny:
<Nim zamienim pierścionki, muszę o tym wiedzieć.
I cóż, że przeszłej zimy byłaś już gotowa
Dać słowo mnie? Ja wtenczas nie przyjąłem słowa:
Bo i cóż mi po takim wymuszonym słowie.
Wtenczas bawiłem bardzo krótko w Soplicowie,
Nie byłem taki próżny, ażebym się łudził,
Źem jednym mem spojrzeniem miłość w tobie wzbudził;
Ja nie fanfaron, chciałem mą własną zasługą
Zyskać twe względy, choćby przyszło czekać długo.
Teraz jesteś łaskawa twe słowo powtórzyć:
Czymże na tyle łaski umiałem zasłużyć?
Może mnie bierzesz, Zosiu, nie tak z przywiązania,
Tylko że stryj i ciotka do tego cię skłania;
Ale małżeństwo, Zosiu, jest rzecz wielkiej wagi,
Radź się serca własnego, niczyjej powagi
Tu nie słuchaj, ni stryja próśb, ni namów cioci;
Jeśli nie czujesz dla mnie nic oprócz dobroci,
Możem te zaręczyny czas jakiś odwlekać,
Więzić twej woli nie chcę, będziem, Zosiu, czekać.
Nic nas nie nagli, zwłaszcza że wczora wieczorem
Dano mi rozkaz zostać w Litwie instruktorem