lektory on-line

Krzyżacy - Strona 217

Długolasu, któren przywodził załodze złożonej z garści rycerstwa i trzystu niechybnych
łuczników puszczańskich. Zaraz na wstępie dowiedział się ku wielkiemu swemu strapieniu
Zbyszko, że dworu nie było. Książę, chcąc uczcić komturów ze Szczytna i z Jansborka,
wyprawił wielkie łowy w puszczy, na które udała się dla przydania okazałości widowisku i
księżna wraz z dworskimi pannami. Ze znajomych niewiast znalazł Zbyszko tylko Ofkę, wdowę
po Krzychu z Jarząbkowa, która była klucznicą w zamku. Ta rada mu była bardzo, albowiem
od czasu powrotu z Krakowa opowiadała każdemu, kto chciał i nie chciał, o jego miłości do
Danusi i przygodzie z Lichtensteinem. Jednały jej te opowiadania wielki mir wśród
młodszych dworzan i panien -była więc wdzięczna Zbyszkowi - i teraz starała się pocieszyć
młodzianka w smutku, jakim przejęła go nieobecność Danusi.
- Nie poznasz jej - mówiła. - Dziewczynie roki idą i w szatkach już jej szwy poczynają
pod szyją trzaskać, bo wszystko w niej pęcznieje. Nie skrzat to już taki, jaki był, i
inaczej cię miłuje niż dawniej. Teraz niech jej kto jeno krzyknie do ucha:
"Zbyszko" - to jakby ją kto szydłem żgnął. Taka już nas wszystkich niewiast dola, przeciw
czemu nie ma rady, gdyż to z rozkazania boskiego... A stryjko twój, powiadasz, zdrowi?
Czemu zaś nie przyjechali?... Jużci, że taka dola... Cni się, cni samej niewieście na
świecie... Łaska boska, że dziewczyna nóg nie połamała, bo co dzień na wieżę wyłazi, a na
drogę spogląda... Każda z nas potrzebuje przyjacielstwa...
- Popasę jeno konie i pojadę ku niej - choćby i nocą pojadę - odpowiedział Zbyszko.
- Uczyń to, jeno przewodnika z zamku weź, bo w puszczy zabłądzisz.
Jakoż na wieczerzy, którą Mikołaj z Długolasu dla gości wyprawił, oświadczył Zbyszko, że
zaraz za księciem pojedzie i o przewodnika prosi. Zdrożeni bracia zakonni poprzysuwali
się po uczcie do olbrzymich kominów, na których płonęły całe pnie sosnowe, i postanowili
jechać dopiero nazajutrz, po wypoczynku. Lecz de Lorche, wypytawszy się, o co chodzi,
oznajmił chęć jechania razem ze Zbyszkiem, mówiąc, że inaczej mogliby się spóźnić na
łowy, które chciał widzieć koniecznie.
Po czym zbliżył się do Zbyszka i wyciągnąwszy doń rękę, znów trzykrotnie ścisnął jego
palce.
Rozdział XX
Lecz nie miało i tym razem przyjść między nimi do bitki, gdyż Mikołaj z Długolasu,
dowiedziawszy się od Jędrka z Kropiwnicy, o co im chodzi, wziął od obydwóch słowo, że się
bez wiedzy księcia i komturów potykać nie będą, w razie zaś oporu groził zamknięciem
bram. Zbyszkowi chciało się jak najprędzej zobaczyć Danusię, więc nie śmiał się
sprzeciwiać, de Lorche zaś, który bił się chętnie, gdy było trzeba, ale nie był
człowiekiem krwiożerczym, poprzysiągł bez trudności na swą rycerską cześć, iż będzie
czekał na pozwolenie księcia, tym bardziej że postępując przeciwnie, obawiałby się mu
ubliżyć. Chodziło też Lotaryńczykowi, który nasłuchawszy się pieśni o turniejach, lubił
świetne zgromadzenia i okazałe uroczystości, aby potykać się właśnie wobec dworu,
dostojników i dam - gdyż sądził, że w ten sposób zwycięstwo jego nabierze większego
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional