lektory on-line

Krzyżacy - Strona 211

zapłacić, wzbierały serca ochotą wojenną. Lecz niejeden, na widok tej zbroi nie mogąc
pożądliwości potłumić, doganiał Zbyszka na gościńcu i mówił: "Nuż byś się o nią spotkał?"
Ale on, mając drogę pilną, nie chciał się potykać, a Czech kuszę naciągał. Przestał nawet
Zbyszko wywieszać po gospodach deskę z wyzwaniem, albowiem pomiarkował, iż im głębiej od
granic w kraj wjeżdżał, tym mniej się ludzie na tym rozumieli i tym bardziej poczytywali
go za głupiego.
Na Mazowszu mniej ludzie mówili o wojnie. Wierzyli i tu, że będzie, ale nie wiedzieli
kiedy. W Warszawie spokój był, tym bardziej że dwór bawił w Ciechanowie, który książę
Janusz po dawnym napadzie litewskim przebudowywał, a raczej całkiem na nowo wznosił, gdyż
z dawnego został tylko zamek. W grodzie warszawskim przyjął Zbyszka Jaśko Socha, starosta
zamkowy, syn wojewody Abrahama, który pod Worsklą poległ. Jaśko znał Zbyszka, gdyż był z
księżną w Krakowie, więc też i ugościł go z radością - on zaś, nim do jadła i napoju
zasiadł, zaraz począł go wypytywać o Danusię i o to, czy się wraz z innymi dwórkami
księżny nie wydała.
Lecz Socha nie umiał mu na to odpowiedzieć. Księstwo bawili na zamku ciechanowskim od
wczesnej jesieni. W Warszawie została tylko garść łuczników i on dla straży. Słyszał, że
były w Ciechanowie różne uciechy i wesela, jak bywa zwyczajnie przed adwentem, ale która
by z dwórek za mąż poszła, a która się ostała, o to, jako człek żonaty, nie wypytywał.
- Myślę wszelako - mówił - że Jurandówna się nie wydała, gdyżby się to bez Juranda obyć
nie mogło, a nie słyszałem, aby przyjeżdżał. Bawią też u księstwa w gościnie dwaj bracia
zakonni, komturowie, jeden z Jansborku, a drugi ze Szczytna, a z nimi podobno jacyÅ›
goście zagraniczni - a wtedy Jurand nigdy nie przyjeżdża, gdyż jego widok białego
płaszcza do szaleństwa zaraz przywodzi. Nie było zasię Juranda, nie było i wesela! A
chcesz, to poślę ci gończego zapytać, któremu pilno wracać każę, choć jako żywo tak
myślę, że Jurandównę w panieńskim jeszcze stanie napotkasz.
- Sam zaraz jutro pojadę, ale za pociechę Bóg ci zapłać. Niech jeno konie odpoczną, to
pojadę, gdyż nie będę miał spokoju, póki się prawdy nie dowiem, Bóg ci wszelako zapłać,
bo zaraz mi ulżyło.
Socha nie poprzestał jednak na tym i począł się przepytywać między szlachtą bawiącą
przygodnie w zamku i między żołnierzami, czy kto czego o weselu Jurandówny nie słyszał.
Nie słyszał jednak nikt - choć znaleźli się tacy, którzy byli w Ciechanowie, a nawet i na
niektórych weselach: "Chybaby kto ją wziął w ostatnich tygodniach albo w ostatnich
dniach". Jakoż mogło się i tak zdarzyć, gdyż w owych czasach nie tracili ludzie czasu na
namysł. Ale tymczasem Zbyszko poszedł spać wielce pokrzepiony. Już w łożu będąc, namyślał
się, czy nie odpędzić nazajutrz Sanderusa, pomyślał jednak, że hultaj może mu się dla
swej znajomości niemieckiej mowy przydać wówczas, gdy się przeciw Lichtensteinowi
wybierze. Pomyślał także, że Sanderus nie okłamał go, a chociaż był nabytkiem kosztownym,
gdyż jadł i pił po gospodach za czterech, był jednak usłużny i okazywał nowemu panu pewne
przywiązanie. Nadto posiadał także sztukę pisania, czym górował nad giermkiem Czechem i
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional