Łaskę byś zrobił! widać za pokutę grzechu
Trzeba było..."
Tu znowu brakło mu oddechu.
"Bóg widzi, rzecze Klucznik, szczerze trafić chciałem!
Ileż ty krwi wylałeś twoim jednym strzałem,
Ileż klęsk spadło na nas i na twą rodzinę,
A wszystko to przez Waszą, Panie Jacku, winę!
A wszakże gdy dziś jegry Hrabię na cel wzięli,
Ostatniego z Horeszków, chociaż po kądzieli,
Tyś go zasłonił, i gdy Moskal do mnie palił,
Tyś mię rzucił o ziemię, tak nas dwóch ocalił.
Jeśli prawda, że jesteś księdzem zakonnikiem,
Jużci sukienka broni cię przed Scyzorykiem.
Bądź zdrów, więcej na waszym nie postanę progu,
Z nami kwita, - zostawmy resztę Panu Bogu".
Jacek rękę wyciągnął, - cofnął się Gerwazy:
"Nie mogę, rzekł, bez mego szlachectwa obrazy
Dotykać rękę, takim morderstwem skrwawioną
Z prywatnej zemsty, nie zaś pro publico bono".
Ale Jacek z poduszek na łoże upadłszy,
Zwrócił się ku Sędziemu, a był coraz bladszy,
I niespokojnie pytał o księdza plebana,
I wołał na Klucznika: "Zaklinam Waćpana,
Abyś został; wnet skończę, ledwie mam dość mocy
Zakończyć - Panie Klucznik - ja umrę tej nocy!"
"Co, bracie? krzyknął Sędzia, widziałem, wszak rana
Niewielka, co ty mówisz? po księdza plebana;
Może źle opatrzono - zaraz po doktora,
W apteczce jest..." Ksiądz przerwał: "Bracie, już nie pora.
Miałem tam strzał dawniejszy, dostałem pod Jena,
Żle zgojony, a teraz draśniono - gangrena
Już tu - znam się na ranach, patrz, jaka krew czarna,
Jak sadza, co tu doktor? ale to rzecz marna,
Raz umieramy, jutro czy dziś oddać duszę -
Panie Klucznik, przebaczysz mnie, ja skończyć muszę!
* * *
"Jest w tym zasługa nie chcieć zostać winowajcą
Narodowym, choć naród okrzyczy cię zdrajcą!
Zwłaszcza w kim taka, jaka była we mnie duma!