lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 200

jego plecami nieszczęście i krzycząc mu do uszu: „Rzym się pali!”, smaga jego samego, konia i pędzi
ich w ten ogień. Położywszy swą odkrytą głowę na karku końskim, biegł w samej tunice na oślep,
nie patrząc przed siebie i nie zważając na przeszkody, o które mógł się roztrzaskać. Wśród ciszy i
wśród nocy, spokojnej i gwiaździstej, jeździec i koń, oblani blaskiem księżyca, czynili wrażenie
sennych widziadeł. Idumejski ogier, stuliwszy uszy i wyciągnąwszy szyję, mknął jak strzała mijając
nieruchome cyprysy i białe, pochowane wśród nich wille. Tętent kopyt o płyty kamienne budził tu i
ówdzie psy, które szczekaniem przeprowadzały dziwne zjawisko, potem zaś, zaniepokojone jego
nagłością, poczynały wyć podnosząc paszcze do księżyca. Niewolnicy biegnący za Winicjuszem,
mając konie o wiele gorsze, wkrótce pozostali w tyle. On sam, przebiegłszy jak burza śpiące
Laurentum, zawrócił ku Ardei, w której również jak w Arycji, w Bovillae i Ustrinum, trzymał od czasu
przyjazdu do Ancjum rozstawne konie, aby móc w jak najkrótszym czasie przebiegać przestrzeń
dzielącą go od Rzymu. Pamiętając o tym wydobywał ostatki sił z konia. Za Ardeą wydało mu się, że
niebo w północno-wschodniej stronie powleka się różowym odblaskiem. Mogła to być i zorza
ranna, gdyż godzina była późna, dzień zaś czynił się wcześnie w lipcu. Lecz Winicjusz nie mógł
powstrzymać okrzyku rozpaczy i wściekłości, wydało mu się bowiem, że to jest łuna pożogi.
Przypomniały mu się słowa Lekaniusza: „Miasto całe jednym morzem płomieni!” — i przez chwilę
czuł, że grozi mu naprawdę szaleństwo, stracił bowiem całkowicie nadzieję, by mógł uratować Ligię,
a nawet dobiec, zanim miasto nie zmieni się w jeden stos popiołu. Myśli jego stały się teraz jeszcze
szybsze niż pęd konia i gnały przed nim jak stado czarnego ptactwa — rozpaczliwe i potworne. Nie
wiedział wprawdzie, która część miasta zaczęła płonąć, przypuszczał jednak, że dzielnica
zatybrzańska, pełna skupionych domów, składów drzewa i drewnianych bud, w których
sprzedawano niewolników, pierwsza mogła stać się pastwą płomienia. W Rzymie pożary zdarzały
się dość często, przy których równie często przychodziło do gwałtów i rabunków, zwłaszcza w
dzielnicach zamieszkałych przez ludność ubogą i na wpół barbarzyńską — cóż więc mogło dziać się
na takim Zatybrzu, które było gniazdem hałastry pochodzącej ze wszystkich stron świata? Tu Ursus
ze swą nadludzką siłą mignął się w głowie Winicjusza, lecz cóż mógł poradzić choćby nie człowiek,
ale tytan, przeciw niszczącej sile ognia? Obawa buntu niewolników była również zmorą, która dusiła
Rzym od lat całych. Mówiono, iż setki tysięcy tych ludzi marzy o czasach Spartakusa i czeka tylko na
sposobną chwilę, by chwycić za broń przeciw ciemięzcom i miastu. A oto chwila nadeszła! Być może,
że tam w mieście obok pożogi wre rzeź i wojna. Może nawet pretorianie rzucili się na miasto i
mordują z rozkazu cezara. I włosy powstały nagle z przerażenia na głowie Winicjusza. Przypomniał
sobie wszystkie rozmowy o pożarach miast, które od pewnego czasu z dziwną uporczywością
prowadzono na dworze cezara, przypomniał sobie jego skargi, że musi opisywać płonące miasto nie
widząc nigdy prawdziwego pożaru, jego pogardliwą odpowiedź Tygellinowi, który podejmował się
podpalić Ancjum lub sztuczne drewniane miasto, wreszcie jego narzekania na Rzym i smrodliwe
zaułki Subury. Tak! To cezar kazał spalić miasto! On jeden mógł się na to ważyć, tak jak jeden
Tygellinus mógł się podjąć wykonania podobnego rozkazu. A jeśli Rzym płonie z rozkazu cezara, to
któż może zaręczyć, że i ludność nie zostanie z jego rozkazu wymordowana. Potwór był zdolnym i
do takiego czynu. Więc pożar, bunt niewolników i rzeź! Jakiś straszliwy chaos, jakieś rozpętanie
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional