lektory on-line

Krzyżacy - Strona 162

litewskie grodźce drewniane i kościoły, jakich koło Bogdańca nie ma, i miasta, i srogie
puszcze, w których nocami kwiliły powypędzane ze świątyń litewskie bożeczki, i różne,
różne cuda; wszędzie zaś, gdzie do bitki przyszło, Zbyszko na przedzie, tak że dziwowali
mu się najwięksi rycerze.
Jagienka, przysiadłszy na kłodzie obok Maćka, słuchała z otwartymi ustami tego
opowiadania, kręcąc głową, jakby ją miała na śrubkach, to w stronę Maćka, to w stronę
Zbyszka i spoglądając na młodego rycerza z coraz większym podziwem. Wreszcie, gdy Maćko
skończył, westchnęła i rzekła:
- Bogdaj się to chłopakiem urodzić!
Lecz Zbyszko, który przez czas opowiadania przyglądał się jej również bacznie, myślał w
tej chwili widocznie o czym innym, gdyż niespodzianie rzekł:
- Ale też z was kraśna dziewka!
Jagienka zaś odrzekła, na wpół z niechęcią, a na wpół ze smutkiem:
- Widzieliście wy kraśniejsze ode mnie.
Zbyszko jednak mógł bez kłamstwa odpowiedzieć jej, że wiele takich nie widział, gdyż od
Jagienki bił po prostu blask zdrowia, młodości i siły. Stary opat nie próżno mawiał o
niej, że wygląda jak na wpół kalina, wpół sosenka. Wszystko w niej było piękne: i
wysmukła postawa, i szerokie ramiona, i piersi jak ze skały wykute, i czerwone usta, i
modre oczki bystro patrzące. Była też przybrana staranniej niż poprzednio w lesie na
łowach. Na szyi miała kraśne paciorki, kożuszek otwarty na przodzie, kryty zielonym
suknem, spódnicę z samodziału w prążki i nowe buty. Nawet stary Maćko zauważył ten piękny
strój i popatrzywszy na nią przez chwilę, zapytał:
- A czemuś to się tak przybrała, jako na odpust? Lecz ona, zamiast odpowiedzieć, poczęła
wołać:
- IdÄ… wozy, idÄ…!...
Jakoż, gdy wozy zajechały, skoczyła ku nim, a za nią poszedł Zbyszko. Wyładowanie trwało
aż do zachodu słońca, ku wielkiemu zadowoleniu Maćka, który każdą rzecz z osobna oglądał
i za każdą wysławiał Jagienkę. Mrok też już zapadał zupełny, gdy dziewczyna poczęła się
zabierać do domu. Przy wsiadaniu na koń Zbyszko chwycił ją nagle wpół i nim zdążyła słowo
wymówić, podniósł ją w górę i posadził na kulbakę. Wówczas zarumieniła się jak zorza i
zwróciwszy ku niemu twarz, rzekła przytłumionym nieco głosem:
- Mocarny z was pachołek...
On zaś, nie dojrzawszy jej rumieńców i zmieszania z powodu ciemności, roześmiał się i
zapytał:
- A nie boicie się zwierza?... już zaraz noc!
- Jest na wozie oszczep... podajcie mi go.
Zbyszko poszedł do wozu, wyjął oszczep i wręczył go Jagience:
- Bądźcie zdrowi!
- Bądźcie zdrowi!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional