lektory on-line

Krzyżacy - Strona 158

Aleją było prędzej o wszystko inne niż o chytrość posądzić i Hlawa, który sam był
pachołek przebiegły, rozumiał to dobrze. Rozumiał również, że dziewczyna lgnie do niego z
każdym dniem więcej. Sam on miłował Jagienkę, ale tak jako poddany miłuje córkę króla,
więc z pokorą i czcią największą, a bez żadnej nadziei. Tymczasem podróż zbliżała go z
Sieciechówną.
W czasie pochodów stary Maćko jechał zwykle w pierwszą parę z Jagienką, a on z Anulą, że
zaś chłop był jak tur, a krew miał jak ukrop, więc gdy w czasie drogi spoglądał w jej
jasne oczki, na płowe kosmyki włosów, które nie chciały trzymać się pod pątlikiem, na
całą postać smukłą a urodziwą, a zwłaszcza na cudne, jakby utoczone nogi, obejmujące
wronego podjezdka, to ciarki przechodziły go od stóp do głów. Nie mógł też się wstrzymać
od coraz częstszego i coraz bardziej łakomego spoglądania na te wszystkie doskonałości i
mimo woli myślał, że gdyby diabeł zmienił się w takiego pachołka, to łatwo zdołałby go
przywieść na pokuszenie. A był to przy tym słodki jak miód pacholiczek, zarazem tak
posłuszny, że tylko w oczy patrzył, i wesoły jak wróbel na dachu. Czasem dziwne myśli
przychodziły Czechowi do głowy, i raz, gdy przyzostali z Anulą nieco w tyle, przy
jucznych koniach, zwrócił się nagle do niej i rzekł:
- Wiecie? tak tu wedle was jadę jako wilk wedle jagnięcia.
A jej aż białe ząbki rozbłysły wraz od szczerego śmiechu.
- Chcielibyście mnie zjeść? - zapytała.
- Ba! z kosteczkami!
I spojrzał na nią takim wzrokiem, że spłonęła pod nim, po czym zapadło między nimi
milczenie i tylko serca biły im mocno, jemu z żądzy, jej z jakiejś słodkiej, odurzającej
bojaźni.
Lecz początkowo żądza przemagała w Czechu całkiem nad tkliwością i mówiąc, iż patrzy na
Anulkę jak wilk na jagnię, mówił prawdę. Dopiero tego wieczora, w którym ujrzał jej mokre
od łez policzki i rzęsy, zmiękło w nim serce. Wydała mu się dobra i jakaś bliska, i jakaś
swoja, że zaś i sam miał naturę uczciwą, a zarazem rycerską, nie tylko więc nie wzbił się
w pychę i nie zhardział na widok tych słodkich łez, ale stał się nieśmielszy i więcej na
nią uważający. Opuściła go dawna niefrasobliwość w mowie i choć jeszcze trochę dworował
przy wieczerzy z bojaźliwości dziewczyny, ale już inaczej, i przy tym służył jej tak, jak
rycerski giermek obowiązany był służyć szlachciance. Stary Maćko, pomimo iż głównie
myślał o jutrzejszej przeprawie i dalszej podróży, spostrzegł to jednak, ale pochwalił go
tylko za górne obyczaje, których jak mówił, musiał przy Zbyszku na dworze mazowieckim
nabrać.
Po czym, zwróciwszy się do Jagienki, dodał:
- Hej! Zbyszko!... Ten ci się choć i u króla znajdzie! Ale po owej służbie przy
wieczerzy, gdy przyszło rozchodzić się na noc, Hiawa po ucałowaniu ręki Jagienki podniósł
z kolei do ust i dłoń Sieciechówny, przy czym rzekł:
- Wy się nie tylko o mnie nie bójcie, ale i przy mnie niczego się nie bójcie, boja was
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional