To stojÄ…c w kÄ…tkach jakby mruki, nie gadajÄ…
Do siebie, czasem nawet w pole uciekajÄ….
Jeżeli na was raptus podobny napada,
Bądźcie tylko cierpliwi, już jest na to rada;
Biorę na siebie wkrótce przywieść was do zgody.
Znam ja te wszystkie głupstwa, wszakże byłem młody
Powiedz mi Wasze wszystko; ja może nawzajem
CoÅ› odkryjÄ™, i tak siÄ™ oba poprzyznajem".
"Stryjaszku, rzekł Tadeusz (całując mu rękę
I rumieniÄ…c siÄ™), powiem prawdÄ™; tÄ™ panienkÄ™,
Zosię, wychowanicę Stryja, podobałem
Bardzo, choć tylko parę razy ją widziałem;
A mówią, że Stryj dla mnie za żonę przeznacza
Podkomorzankę, piękną i córkę bogacza.
Teraz nie mogłbym z panną Różą się ożenić,
Kiedy kocham tę Zosię; trudno serce zmienić!
Nieuczciwie, żeniąc się z jedną, kochać drugą,
Czas może mnie uleczy; wyjadę - na długo".
"Tadeuszku! stryj przerwał; to mi dziwny sposób
Kochania się - uciekać od kochanych osób.
Dobrze, żeś szczery; widzisz, głupstwo byś wypłatał
Odjeżdżając: a co Waść powiesz, gdybym swatał
Sam Waci Zosię? He? cóż, nie skoczysz z radości?"
Tadeusz rzekł po chwili: "Dobroć Jegomości
Dziwi mnie! lecz cóż? łaska Stryja Dobrodzieja
Nie przyda się już na nic! Ach! próżna nadzieja!
Bo pani Telimena! nie odda mi Zosi!"
"Będziem prosić" rzekł Sędzia.
"Nikt jej nie uprosi,
Przerwał prędko Tadeusz, - nie, czekać nie mogę,
Stryjaszku, muszę prędko, jutro jechać w drogę,
Daj mi, tryjaszku, tylko twe błogosławieństwo,
Wszystko przygotowałem, jadę zaraz w Księstwo".
Sędzia, wąs kręcąc, z gniewem na chłopca spozierał
"To Waść tak szczery? takeś mi serce otwierał?
Naprzód ów pojedynek! potem znowu miłość,
I ten wyjazd, oj, jest tu w tym jakaś zawiłość.
Już mnie gadano, jużem kroki Waści badał!
Asan bałamut i trzpiot, Asan kłamstwa gadał.