lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 135

- Dziwno mi to, że piorun tego zboru helweckiego nie zapalił? - rzekł Zagłoba.
- Jakbyś waść wiedział, że się to zdarzyło. W środku, między czterema wieżami, była
kopuła jako czapka, w którą kiedyś jak trzasło, tak się nic z niej nie zostało. Tu w
podziemiach, leży ojciec księcia koniuszego Bogusława, Janusz, ten, który do rokoszu
przeciw Zygmuntowi III należał. Własny hajduk mu czaszkę rozpłatał, i tak zginął marnie,
jak i żył grzesznie.
- A to co za rozległa budowla, do szopy murowanej podobna? - pytał Jan.
- To jest papiernia od księcia założona, a tu obok drukarnia, w której się księgi
heretyckie drukujÄ….
- Tfe! - rzekł Zagłoba - zaraza na to miasto, gdzie człowiek innego powietrza jak
heretyckie do brzucha nie wciąga. Lucyper mógłby tu tak dobrze panować jak i Radziwiłł.
- Mości panie! -odpowiedział Wołodyjow?ki - nie bluźń Radziwiłłowi, bo może wkrótce
ojczyzna zbawienie będzie mu winna...
I dalej jechali w milczeniu, poglÄ…dajÄ…c na miasto i dziwiÄ…c siÄ™ jego porzÄ…dkom, bo ulice
całkiem były brukowane kamieniami, co w owych czasach za osobliwość uchodziło.
Przejechawszy rynek i ulicę Zamkową ujrzeli na podniesieniu wspaniałą rezydencję, świeżo
przez księcia Janusza wzniesioną, nieobronną istotnie, ale ogromem nie tylko pałace, lecz
i zamki przewyższającą. Gmach stał na wywyższeniu i patrzył na miasto, jakoby u stóp jego
leżące. Z obu stron głównego korpusu biegły dwa skrzydła niższe, załamując się pod kątami
prostymi i tworząc olbrzymi dziedziniec zamknięty od przodu kratą żelazną, nabijaną
długimi kolcami. W środku kraty wznosiła się potężna brama murowana, na niej herby
radziwiłłowskie i herb miasta Kiejdan, przedstawiający nogę orlą ze skrzydłem czarnym w
złotym polu, a u nogi podkowę o trzech krzyżach, czerwoną. Nisko w bramie był odwach i
trabanci szkoccy straż tam trzymali, dla parady, nie dla obrony przeznaczoną.
Godzina była ranna, ale na dziedzińcu ruch już panował, albowiem przed głównym korpusem
musztrował się pułk dragonów przybrany w błękitne kolety i szwedzkie hełmy. Długi ich
szereg stał właśnie nieruchomie z gołymi rapierami w ręku, oficer zaś przejeżdżając przed
frontem mówił coś do żołnierzy. Naokoło szeregu i dalej pod ścianami mnóstwo czeladzi w
rozmaitych barwach gapiło się na dragonów czyniąc sobie wzajem rozmaite uwagi i
spostrzeżenia.
- Jak mi Bóg miły! - rzekł pan Michał - toż to pan Charłamp pułk musztruje.
- Jak to? - zawołał Zagłoba - tenże to sam, z którym miałeś się pojedynkować w czasie
elekcji w Lipkowie?
- Tenże sam. Ale my od tego czasu w dobrej komitywie żyjemy.
- A prawda! - rzekł pan Zagłoba - poznaję go po nosie, który mu spod hełmu sterczy.
Dobrze, że przyłbice wyszły z mody, bo ten rycerz nie mógłby żadnej zamknąć; ale on i tak
osobnej zbroi na nos potrzebuje.
Tymczasem pan Charłamp spostrzegłszy Wołodyjowskiego puścił się ku niemu u rysią.
- Jak się miewasz, Michałku? - zawołał. - Dobrze, żeś przyjechał!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional