lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 127

uczniowie zmuszeni do mówienia ciągle po rosyjsku. Społeczeństwo nie daje nam przecież żadnych
środków ratunku…
— Społeczeństwo… fiu… fiu!… Więc cóż niby to społeczeństwo?
— Panie radco, czyż pan rzeczywiście nie współczuje z babcią Przepiórkowską, której nie wiedzieć
dlaczego zamykają stancję, choć ją prowadziła uczciwie i doskonale, i tym sposobem niweczą
środek utrzymania się? Czyż pan rzeczywiście współczuje z brutalnymi fantazjami karierowiczów
gimnazjalnych?
— Wara waćpanu do tego, z czym ja współczuję! — krzyczał stary, tupiąc pantoflami. — Z niczym i
nikim nie współczuję, skoro mam przed oczyma wolę rządu.
— Tak to rozumiem, to wyraźne! A ja inaczej, ja nie mogę znieść! — wołał Borowicz, zapalając się
do żywego.
Starzec odprostował swe wypaczone plecy i patrzał na niego rozognionymi oczyma.
— Acan masz mleko pod nosem i tyle akurat masz prawa mówić o znoszeniu, co… Nie chcę zresztą
gadać ci otwarcie! Ze mną się będziesz spierał, com sześćdziesiąt lat temu…
— Ja nie patrzyłem ani na rewolucję, ani na powstanie, ale przecież to nie racja, żebym nie miał
prawa czuć ucisku, myśleć o nim i opierać mu się ze wszech sił moich…
— A co, a co, słyszeliście? — krzyknął Somonowicz. — Trzeci dziesiątek lat upływa, to jest nasionko.
Macie państwo! Czy nie mówiłem? Ja to przeczuwam, ja to widzę! Tu mi włosy wyrosną, jeżeli ty
znowu czego nie zmajstrujesz — wołał podsuwając Borowiczowi do oczu swe zmarszczone ręce —
tu mi włosy wyrosną! Ale to sobie waćpan zapisz w głowie, że ja nie chcę tego dożyć, że nie zgodzę
się pod żadnym pozorem na to patrzeć i że sobie w twoich oczach, gołowąsie, z pistoletu w łeb
wypalę! To sobie zapamiętaj!…
— Po cóż znowu pan radca ma sobie w łeb walić? — pytał zmieszany Borowicz.
— Po co mam sobie w łeb walić? Bo mam już dosyć. Nie chcę trzeci raz patrzeć, nie chcę patrzeć,
słyszeć, czuć, nie chcę, nie chcę!
— Ależ o co radcy chodzi? — wtrąciła się staruszka.
— O co chodzi? O to chodzi, że nie mam już sił ani przeciwdziałać, ani wstrzymywać, a patrzeć i
wszechmocy boskiej po nocach nadaremnie wzywać nie chcę, choćbym miał duszę wydać na
potępienie wieczne. Na to wam mogę w tej chwili wykonać przysięgę, że nie chcę patrzeć i nie
będę! Wy sobie słuchajcie takiego siewcy, a ja wam powtarzam milionset razy, że to jest wróg
waszej nacji, oto ten, który tu stoi!
— Ech, jużem się nasłuchał tych kabalistycznych przeklęć pana radcy i wiem, co za nimi idzie… —
rzekł Borowicz, machając ręką. — Nie ma o czym gadać…
— Jest o czym gadać! Ja cię widzę na wylot! Oddaj się w ręce sprawiedliwości!…
Marcin nie mógł już wytrzymać, toteż nie czekając na kawę, co tchu pożegnał się ze wszystkimi.
Stary radca wychylił się za nim z sieni i wołał na cały głos:
— Oddaj się w ręce sprawiedliwości, to ci radzę jak ojciec…
Wprost z Wygwizdowa Borowicz cwałem pobiegł na ulicę „Biruty”. Gdy się do tych miejsc zbliżał,
szedł jak lunatyk. Tyle dni i nocy przepędził w tęsknocie za tym widokiem, tyle razy budził się z
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional