lektory on-line

Chłopi - Władysław Reymont - Strona 127

— Hale! wyniósł je całe, tyle że mógł zgubić na drodze.
— Dzieuchy już szukały, ktosik je uprzedził.
— Bych Hance odnieść — gadały wybuchając śmiechem.
— Cichota, pyskacze, ale! Na zabawę się zebrały i zęby będą szczerzyć z cudzego nieszczęścia! — krzyknął rozgniewany sołtys. — Do domu, baby! Czego tu stoita? Jużeśta dosyć namełły ozorami — i rzucił się, by rozganiać.
— Zasie wam do nas! pilnujcie swojego, kiejście na to ustanowieni! — krzyknęła Kozłowa tak mocno, że sołtys tylko popatrzył na nią, splunął i poszedł w podwórze, a nikt się nawet nie ruszył z miejsca, baby zaś jęły sobie trepami podsuwać zapaskę, oglądać, a coś cicho i ze zgrozą opowiadać.
— Taką trzeba ze wsi wyświecić ożogiem kiej czarownicę! — rzekła w głos Kobusowa.
— A przeciech! bez nią to wszystko! bez nią! — przygadywała Sikorzyna.
— Juścić, ale Pan Jezus strzegł, że cała wieś nie poszła z dymem! — szepnęła Sochowa.
— Bo i prawda, że cud, prawdziwy cud!
— Wiatru też nie było i w czas spostrzegli.
— A ktosik w dzwon uderzył, bo wieś była w pierwszym śpiku.
— Pono to niedźwiedniki szły z karczmy i pierwsze zobaczyły.
— Moiściewy! ale ich sam Boryna złapał w brogu i tyle co rozegnał, a tu ogień zaraz buchnął… Miarkowałem wczoraj u Kłębów, że coś będzie, skoro razem się wynieśli.
— Pono już dawno stróżował za nimi.
— Jakże! powiadał mój chłopak, że wczoraj cały czas chodził po drodze przed Kłębową chałupą i miał ich na oku — prawiła pod nosem Kobusowa.
— Toteż widno, co bez złość Antek podpalił.
— Abo się to nie odgrażał?
— Cała wieś o tym wiedziała.
— Musiało się na tym skończyć, musiało! — dogadywała Kozłowa.
A w drugiej grupie starszych gospodyń szeptano również różności, jeno tyle że ciszej i ważniej.
— Stary pono tak zbił Jagnę, że leży chora u matki… wiecie to?
— Jakże! zaraz do dnia, powiadali, wygnał ją, skrzynkę za nią wyrzucił i wszystkie szmaty — dorzuciła milcząca dotąd Balcerkowa.
— Nie powiadajcie byle czego, byłam dopiero co w chałupie, skrzynka stoi na swoim miejscu — objaśniała Płoszkowa.
— Ale już na weselu przepowiadałam, że się tak skończy — podjęła głośniej.
— Co się dzieje, mój Jezus! co się dzieje! — jęknęła Sochowa chwytając się za głowę.
— Ano co, do kreminału go wezmą i tyla!
— Sprawiedliwie mu się to należy: cała wieś mogła pogorzeć!
— A tom już spała w najlepsze, a tu Łuka, co latał z niedźwiednikami, bębni w okno i krzyczy: „Gore!” Jezus Maria! w oknach czerwono, jakoby kto zarzewiem szyby obwalił, to mi już ze strachu całkiem moc odjeno… a tu dzwon bije… ludzie krzyczą… — opowiadała Płoszkowa.
— Skoro jeno powiedzieli, że Boryna się pali, zaraz mnie tknęło, że to Antkowa sprawa — przerwała jej któraś.
— Cichocie, powiadacie, jakbyście na oczy widzieli.
— Widzieć nie widziałam, ale skoro tak wszystkie powiedają…
— Jeszcze w zapusty bąkała o tym tu i owdzie Jagustynka…
— Ani chybi, wezmą go w dybki i posadzą w kreminale.
— Co mu ta zrobią? widział to kto? są na to świadki? co? — zauważyła Balcerkowa, że to procesownica była sielna i na prawie się znała.
— A nie złapał go to stary?…
— Złapał, ale na czym innym, a choćby i widział podpalanie, świadczyć nie może, bo ociec i w złości z sobą żyli.
— Sądów to sprawa, nie nasza, ale kto winowaty przed Bogiem i ludźmi, jeśli nie ta suka Jagna? co? — podniesła znowu surowy głos Balcerkowa.
— Prawda! Juści! takie zberezeństwo, taki grzech! — szeptały ciszej, zbiły się w kupę i zaczęły jedna przez drugą wypominać jej grzechy.
Gadały coraz głośniej i coraz zawzięciej potępiały Jagnę, wygłaszały teraz wszystko, co ino było i nie było, co ino która kiedy bądź zasłyszała abo i sama stworzyła na nią; wszystkie dawne urazy i zawiści zasyczały w duszach, że jako ten kamienny grad leciały na nią przezwiska, wymysły, odgróżki złe i nienawistne słowa, wzburzona złość, że gdyby się tak jawiła w tej chwili, to ani chybi z pięściami rzuciłyby się do niej.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional