lektory on-line

Krzyżacy - Strona 124

- A nie przysięgałeś jej, że mi będziesz posłuszny? -zapytał Zbyszko.
- Jakże nie! We wszystkim, jeno nie w tym, bym poszedł precz. Jeśli mnie wasza miłość
odpędzi, pojadę opodal, abym w razie potrzeby był pod ręką.
- Ja cię nie odpędzam i nie odpędzę - odpowiedział Zbyszko - ale niewola by mi to była,
gdybym cię nie mógł nigdzie wysłać, choćby w najdalszą drogę, ni też odczepić się od
ciebie bogdaj na jeden dzień. Nie będzieszże stał bez przestanku nade mną jak kat nad
dobrą duszą! A co do bitwy, jakże mi pomożesz? Nie mówię na wojnie, bo na wojnie ludzie
się kupą biją, a w spotkaniu samowtór jużci się nie będziesz za mnie bił. Gdyby Rotgier
był tęższy ode mnie, nie na naszym wozie byłaby jego zbroja, jeno moja na jego. A przy
tym wiedz, że mi tam z tobą będzie gorzej i że mnie na niebezpieczeństwo podać możesz.
- Jak to, wasza miłość?
Więc Zbyszko począł mu opowiadać to, co słyszał od Mikołaja z Długolasu, że komturowie,
nie mogąc się przyznać do zamordowania de Fourcy'ego, jego oskarżyli i będą go zemstą
ścigali.
- A jeśli cię schwycą - rzekł w końcu - przecie cię im jako psom w gardle nie ostawię,
przez co i sam mogę głową nałożyć.
Zasępił się, usłyszawszy te słowa, Czech, albowiem czuł w nich prawdę; jednakże usiłował
jeszcze rzecz wedle swojej chęci wykręcić.
- Toć już nie ma na świecie tych, którzy mię widzieli, bo jednych, jako mówią, stary pan
ze Spy chowa pobił, a Rotgiera wasza miłość.
- Widzieli cię pachołcy, którzy się opodal za nimi wlekli, i żywie ów stary Krzyżak,
który pewnie w Malborgu teraz siedzi, a jeśli nie siedzi, to przyjedzie, gdyż go, da Bóg,
mistrz wezwie.
Na to nie było już co odpowiedzieć, więc jechali w milczeniu aż do Spychowa. Zastali tam
zupełną gotowość wojenną, gdyż stary Tolima spodziewał się, że albo Krzyżacy na gródek
uderzą, albo Zbyszko, wróciwszy, poprowadzi ich na ratunek staremu panu. Straże czuwały
wszędy, na przejściach przez bagniska i w samym gródku. Chłopi byli zbrojni, że zaś nie
nowina im była wojna, więc czekali na Niemców z ochotą, obiecując sobie łup znamienity. W
kasztelu przyjął Zbyszka i de Lorchego ksiądz Kaleb i zaraz po wieczerzy pokazał im
pergamin z pieczęcią Juranda, w którym własnoręcznie spisał ostatnią wolę rycerza ze
Spychowa.
- Dyktował ci mi ją - rzekł - tej nocy, której do Szczytna ruszył. No - i nie spodziewał
się wrócić.
- A czemuście nie mówili nic?
- Nie mówiłem nic, bo mi pod tajemnicą spowiedzi wyznał, co chce czynić. Wieczny
odpoczynek racz mu dać. Panie, a światłość wiekuista niech mu świeci...
- Nie mówcie za niego pacierza. Źyw jeszcze. Wiem to ze słów Krzyżaka Rotgiera, z którym
potykałem się na dworze księcia. Był między nami sąd Boży i zabiłem go.
- Tym bardziej Jurand nie wróci... Chybaby moc Boża!...
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional