lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 118

do izby, wszyscy zarzucili go pytaniami, dlaczego tak późno przychodzi. Marcin nabrał tchu, a raczej
dymu w płuca, wysapał się i mówił:
— Zabierajcie, o ándres klerykowiajoj, manatki i rwijcie stąd z kopyta!
— Co? dlaczego? — wołano naokół.
— Zabierajcie manatki, bo tu niezwłocznie może być rewizja! Nie ma o czym długo gadać. Jutro
rozpowiem.
To rzekłszy, spędził Zygiera z posłania i sam rzucił się na nie. Wszyscy umilkli i przyglądali się
Marcinowi sądząc, że blaguje. Nagle Jędrzej Radek podniósł się ze swego miejsca i stanął w środku
izby. Głowa jego sięgała pułapu. Włosy kosmykami spadały na czoło. Wzrok miał nieco przymglony,
a raczej skierowany na coś bardzo dalekiego. Zimny a osłaniający głębokie uniesienie półuśmiech z
lekka krzywił jego górną wargę.
— Słuchajcie no, ja wam powiem!… — zaczął mówić swym twardym głosem.
— Słuchaj no, chłopie, idziemy! — przerwał mu Zygier.
Radek potrząsnął głową, cofnął się na swe miejsce, siadł tam i, ni z tego, ni z owego, zaczął śpiewać
głosem szorstkim, ale mocnym jak szczęk stali, pieśń nikomu nieznaną:
Młoty w dłoń,
Kujmy broń!…
Zygier szybko rzucił się ku niemu, potrząsnął go za ramię i rozkazującym głosem zawołał:
— Radek, bądź cicho!
Andrzej spojrzał na niego, kiwnął głową i mruknął:
— Cicho?… No, to cicho…
Wszyscy spiesznie opuścili górkę, zbiegli ze schodów i minęli ogród. Za radą Borowicza wysuwano
się przez „dziurę Efialtesa” pojedynczo i w pewnych odstępach czasu. Wkrótce wszyscy rozpierzchli
się na wsze strony świata — a w okolicy kanału zaległa zwykła, głucha cisza i pustka. Około godziny
dwunastej z uliczki brukowanej dał się słyszeć łoskot kroków kilku osób. To pan Majewski,
przebrany i osuszony, w towarzystwie dwu strażników miejskich przybywał na miejsce, gdzie tyle
wycierpiał. Stójkowi mieli ze sobą ślepą latarkę. Otwarłszy ją znienacka, zbadali miejsce. Wbrew
twierdzeniom pedagoga dyl leżał nad kanałem, a dziury w parkanie opiekunowie bezpieczeństwa
publicznego i teraz odszukać nie mogli. Pan Majewski wymagał, żeby siedzieć w tym miejscu pod
osłoną nocy i czekać na rozbójników, którzy go zmasakrowali, ale strażnicy niezbyt gorliwie myśl tę
poparli. Przystawali w zasadzie na sam proces czekania, tylko nie nad brzegiem cuchnącego kanału,
lecz w szynku, który według ich zdania mieścił się w odległości bardzo nieznacznej. Samemu panu
Majewskiemu reprezentanci siły wykonawczej nie stawiali żadnych przeszkód co do zamiaru
czatowania przy kładce. Chcieli mu nawet pożyczyć ślepej latarki. Ponieważ jednak noc była ciemna
i wietrzna, a w okienku Gontali światło zagaszone, więc i sam pan Majewski zdecydował się odłożyć
zemstę ad calendas graecas i ruszył do domu.
XVII
Po świętach Wielkiej Nocy gromadka ósmoklasistów gotowała się w skupieniu ducha do egzaminu
maturitatis. Powtarzano wszystkie nauki gimnazjalne od *a* do *z*, ćwiczono się w nich z uporem i
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional