"Co mi? odmruknął Hrabia, dość już tej gawędy!
Nudźcie drugich waszymi względy i urzędy;
Dość już głupstwa zrobiłem, wdając się z Waćpaństwem
W pijatyki, które się kończą grubijaństwem.
Zdacie mi sprawÄ™ z mego honoru obrazy;
Do widzenia po trzeźwu, - pódź za mną, Gerwazy".
Nigdy się odpowiedzi takiej nie spodziewał
Podkomorzy, właśnie swój kieliszek nalewał,
Gdy zuchwalstwem Hrabiego rażony jak gromem,
Oparłszy się o kielich butlem nieruchomym,
Głowę wyciągnął na bok i ucha przyłożył,
Oczy rozwarł szeroko, usta wpół otworzył;
Milczał, lecz kielich w ręku tak potężnie ścisnął,
Źe szkło dźwięknąwszy pękło, płyn w oczy mu prysnął
Rzekłbyś, iż z winem ognia w duszę się nalało,
Tak oblicze spłonęło, tak oko pałało;
Zerwał się mówić, pierwsze słowo niewyraźnie
Mleł w ustach, aż przez zęby wyleciało: "Błaźnie!
GrafiÄ…tko! ja ciÄ™! Tomasz! karabelÄ™! Ja tu
Nauczę ciebie mores, błaźnie, daj go katu!
Względy, urzędy nudzą, uszko delikatne!
Ja cię zaraz po tych zauszniczkach płatnę!
Fora za drzwi! do korda! Tomasz, karabelÄ™!"
Wtem do Podkomorzego skoczÄ… przyjaciele;
Sędzia porwał mu rękę: "Stój Pan, to rzecz nasza,
Mnie tu naprzód wyzwano; Protazy, pałasza!
Puszczę go w taniec jako niedźwiadka na kiju".
Lecz Tadeusz Sędziego wstrzymał: "Panie Stryju,
Wielmożny Podkomorzy, czyż się Państwu godzi
Wdawać się z tym fircykiem, czy tu nie ma młodzi?
Na mnie się zdajcie, ja go należycie skarcę;
A Waszeć, panie śmiałku, co wyzywasz starce,
Obaczym, czyli jesteÅ› tak strasznym rycerzem;
Rozprawimy się jutro, plac i broń wybierzem.
Dziś uchodź, pókiś cały!"
Dobra była rada;
Klucznik i Hrabia wpadli w obroty nie lada.
Przy wyższym końcu stoła wrzał tylko krzyk wielki,
Ale z ostrego końca latały butelki